Kamerun – wstęp
Leżę na łóżku w pokoju hotelowym w Boya. Za oknem rozpościera się widok na olbrzymi, pełen zieleni masyw Mt.Kamerun. Widok w pokoju jest mniej romantyczny – meble obdrapane, podłoga wyłożona linoleum i zacieki na ścianach. Z pokoju jest przejście do łazienki równie mało malowniczej, chociaż to, że jest łazienka przy pokoju, to oznaka, że jest to hotel o ponadprzeciętnym standardzie. Pożytek z łazienki jednak jest niewielki, woda jest przez parę godzin rano, ale to też nie jest regułą. Przekonaliśmy się o tym już pierwszego poranka. Krzysiek pełen nadziei udał się do łazienki wczesnym rankiem, jednak wody nie było, tak więc pojawił się z reklamacją w recepcji. Pani ze spokojem wysłuchała reklamacji ,którą można streścić ‚przecież woda miała być rano, a nie ma’ po czym zadała rzeczowe pytanie, jaki mamy dzień tygodnia. Kiedy usłyszała, że środę, odpowiedziała ‚W środę nigdy nie ma wody’.
Wody nie było, natomiast karaluchy jak najbardziej tak. Nie jakieś małe typu europejskiego, ale dorodne tropikalne, długie na cztery centymetry,
poruszające się powoli z wielkim spokojem. Zapewne wiedzące o tym, że żaden człowiek nie odważy się uśmiercić ich przez rozdeptanie lub zgniecenie. Taka czynność spowodowałaby powstanie na podłodze olbrzymiej plamy, poza tym na samą myśl, jaki odgłos towarzyszyłby tej czynności, bierze obrzydzenie. Powracając do hotelu, to pomimo paru wad miał też zalety. Po pierwsze był tani i dodatkowo w barze hotelowym mieli zimną Cole, co nie jest rzeczą oczywistą, ponieważ oprócz braku wody w kranach w Kamerunie częste są przerwy w dostawie prądu. W jednej wsi gdzie byliśmy, nie było prądu od paru dni, co lepsze, kiedy czekaliśmy na samolot powrotny w Douali (drugie co do wielkości miasto Kamerunu) na parę minut zgasło światło na całym lotnisku. Ciekawe co by się działo, gdyby w tym czasie lądował samolot!
Tak więc leżę na łóżku i myślę o tym, co przeżyliśmy przez ostatnie dwa tygodnie. Wielość i różnorodność doznań, których doświadczyliśmy, jest ogromna. Powoli staram się ułożyć wszystko w jedną całość, stworzyć spójny obraz tego, co widziałem, słyszałem i czułem. Po powrocie znajomi będą się pytać jak było, co najbardziej się podobało, jak wygląda kraj i ludzie. Zawsze na takie pytania ciężko odpowiedzieć w paru zdaniach, a takiej krótkiej odpowiedzi oczekują od osoby, która była na urlopie, bo zwykle niewiele można opowiedzieć o tygodniowym leżeniu na plaży w kurorcie ‚all inclusive’. Nasza wizyta w Kamerunie jest całkowicie inna, doznania wręcz nas atakują, czasami ciężko jest zdecydować się, co rejestrować swoim umysłem. Każda minuta dostarcza bodźców, nie zawsze są to bodźce, które kojarzą sie z urlopem, bo czy spanie z głową na stoliku w wagonie restauracyjnym wypełnionym do granic możliwości pasażerami i gdzie dodatkowo jest zaduch i po stołach biegają karaluchy można nazwać urlopową sielanką?
Próbując opowiadać o swoich doznaniach z ‚dalekich’ krajów, zawsze napotykałem problemem, że człowiek ‚tam’ porusza się w innej ‚przestrzeni pojęciowej’. Wiele pojęć w tropikach nabiera nowego znaczenia. Przykładem może być stwierdzenie ‚gorący dzień’.Taki dzień w Polsce utożsamiany jest z bezchmurnym, bezwietrznym słonecznym letnim popołudniem, gdzieś na nizinach. Jednak czy to stwierdzenie równie trafnie opisuje sytuacje, gdy człowiek jest oblepiony gorącym wilgotnym, tropikalnym powietrzem, gdzie słońce pali dokładnie z zenitu, gdzie cień drzewa nie daje ulgi, a powiewy powietrza przypominają nawiew z z farelki?
Zdjęcia z krótkimi relacjami, które pojawią się na blogu w najbliższym czasie, będą moją nieudolną próbą odpowiedzenia Wam na pytanie ‚No i jak tam było?’. Mam nadzieje, że chociaż w małej części oddam atmosferę czarnego lądu, tego co zobaczyliśmy i czuliśmy.
Przesiadka w Zurichu
W samolocie
Sahara
Jazda taksówka z lotniska do centrum Douali
zapowiada sie bardzo ciekawie!!!
kiedy zrobisz jakiś pokaz slajdów z degustacją kuchni kamerunu?
spoko oko pokaz już niedługo. Pytanie kto ma ochotę wziąć udział w pokazie bo przygotowuje listę osób do których chcę wysłać maila z informacją (w każdym razie lista jeszcze jest otwarta tak więc zapraszam). Michał
No ja jeśli tylko czas pozwoli bym z chęcią obejrzał.