Parę słów o przyczepce…
Od dobrych paru lat staram się jeździć na rowerze wyłącznie po drogach leśnych, polnych albo mówiąc inaczej po drogach nieasfaltowych. Poruszając się po takich drogach logiczne było przejście na rower z tylną amortyzacją zwłaszcza, że czasami lubię pojeździć w miejscach gdzie jazda z przednią amortyzacją byłaby męką dla roweru i dla mnie. Niestety ze względu na to, że do takiego roweru z tylnym wahaczem nie można przymocować normalnego bagażnika wypady parodniowe były mocno skomplikowane do zorganizowania. Owszem można wziąć plecak ale kto jeździł z cięższym plecakiem na rowerze wie, że to jest bardzo niewygodne! Ból pleców staje się nieznośny po paru godzinach pedałowania. Są niby bagażniki mocowane na rurę podsiodłową ale mają dwie podstawowe wady, po pierwsze mają ograniczoną ładowność max.6-7kg. Druga sprawa mocując bagaż na bagażniku jazda w terenie jest męcząca, rower jest niestabilny, tylną amortyzacja działa znacznie gorzej. Z tego powodu wycieczek kilkudniowych nie robiłem a jeśli robiłem to z noclegiem w agroturystyce.
Jako, że ostatnio musiałem pomyśleć trochę bardziej intensywnie o cięciu kosztów powrócił pomysł organizowania wypadów rowerowych z noclegiem w namiocie = trzeba będzie wozić sprzęt biwakowy ze sobą. Tym razem podszedłem do tematu inaczej, jeśli nie mogę przewozić bagażu na rowerze to może mogę przewieźć bagaż poza rowerem. Wrzuciłem do wyszukiwarki ‚tanio, rower, bagaże, co robić’ tysiąc serwerów googla zamarło na moment rozwiązuj ten przeraźliwie skomplikowane problem i wypluł jedno hasło ‚Extrawheel’ ! To było to!
Przyczepka produkcji polskiej, konstrukcja oparta na jednym kole z super wypasionymi sakwami i to wszystko mocowane do tylnej osi roweru. Po kontakcie ze sklepem Szumgum ustaliłem, że najlepszym dla mnie modelem będzie model Extrawheel Voyager Experts dzięki wzajemnej współpracy udało się wynegocjować atrakcyjną cenę. W między czasie stał się cud,okazało się całkowicie niespodziewaną mam nadpłatę w wspólnocie mieszkaniowej czyli miałem potrzebne fundusze. Po 2 tygodniach kurier dostarczył pakuneczek. Już pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne, od razu widać, że sprzęt nie jest produktem firmy garażowej. Całość zapakowana w firmowy karton. Sama konstrukcja przyczepki zrobiona jest bardzo solidnie. Główny element wykonany z aluminium, wszystko ładnie zespawane i pomalowane. Dołączone koło nie jest szczytem marzeń rowerzysty górskiego jednak za tą cenę nie można oczekiwać osprzętu XTR.
Standardowa piasta wyposażona jest w szybkozłączke, obręcz wygląda na naprawdę solidną a opona to produkt firmy Kenda. Z czasem zapewne wymienię oponę na semislicka Ritchey, który wala się po garażu natomiast piastę na taką z łożyskami maszynowymi. Mam jednak wrażenie, że to co dostaje się w standardzie będzie służyło bezproblemowo przez parę lat. Koło wyposażone jest w plastikowy niełamliwy błotnik. Jeśli chodzi o sakwy to po przejechaniu 150km mogę mówić o nich tylko w superlatywach. Wykonane z Cordury (mam plecak z tego materiału i po 10 latach użytkowania wygląda jak nowy), dodatkowo materiał jest gumowany od środka. Wszystkie szwy są dodatkowo klejone. Góra sakwy przy zamykaniu rolujemy co podobno zapewnia pełną wodoszczelność dodatkowo jest tradycyjne zapięcia na sprzączki. W trakcie testowej wycieczki świeciło słońce tak więc nie mam własnych doświadczeń odnośnie wodoszczelności. Warto wspomnieć o dwóch dodatkach – kieszeni w klapie sakw – bardzo przydatna rzecz na drobiazgi i dodatkowo odłączane dwa wodoszczelne (rolowane) małe worki. Teraz parę słów o tym jak się z tym jeździ.
Po zapakowaniu sakw (bagaż to ciuchy, jedzenie i cały sprzęt biwakowy na 3 dni) i przypięciu do roweru ruszam – niewątpliwie czuje, się że rower jest bardziej ociężały. Na początek jazda po asfalcie, oprócz oporu i wolniejszego startu właściwie nie czuć że ciągniemy coś za sobą. Jedynie na co można narzekać to przy gwałtownych ruchach kierownicy rower wpada w drgania jednak nie jest to zjawisko dokuczliwe zwłaszcza, że na asfalcie takich manewrów nie robi się zbyt wiele.
Asfalt asfaltem jednak mnie interesowało jak rower z przyczepką zachowa się w terenie. Przez 3 dni było sporo mocno nierównych dróg, niektóre odcinki prowadziły szlakami pieszymi tak więc było gdzie testować. Wynik zdecydowanie jest na plus, w porównaniu z sakwami z którymi kiedyś jeździłem po takich drogach to przyczepka jest rewelacyjna. Nie straszne są największe wyboje. Koło przyczepki idzie dokładnie po śladzie kół roweru przez to bardzo precyzyjnie można kierować którędy jedziemy. Opory jazdy są znaczące jednak w ciężkim terenie z pełnym obciążeniem można jechać z prędkością około 20km bez groźby utraty równowagi. Pierwszy wyjazd udowodnił, że Extrawheel to dobry wybór i pasuje do typu dróg, którymi się zwykle poruszam.
Teraz parę słów o wadach. Przejechałem w terenie z przyczepką jakieś 150km tak więc jest za szybko na pełną ocenę jednak jest parę rzeczy do których można byłoby się przyczepić albo przynajmniej trzeba zwrócić uwagę.
- Jak pisałem wyżej na naprawdę długich trasach warto pomyśleć o lepszej (=lżejszej) oponie do przyczepki,dodatkowo o solidnej piaście i obręczy. Chociaż przy standardowym użytkowaniu to co dostajemy w standardzie będzie służyło zapewne nam przez wiele lat.
- Trzeba pamiętać, że model Voyager dostajemy z sakwami o objętości 60l, dla mnie to ok, jednak dla osób jeżdżących na długie wycieczki to może być za mało.
- sakwy które dostajemy są w kolorze jasno żółtym. Ten żółty kolor nie był już żółty po pierwszej wycieczce. Jednak ciemniejszy kolor byłby bardziej praktyczny.
- osobiście miałem problemy z mocowaniem namiotu do przyczepki, po zamocowaniu worka z namiotem w poprzek koła tak, że namiot opierał się na obu sakwach (był przymocowany gumowymi ekspanderami) dociskał błotnik co powodowało szorowanie koła o błotnik.
- należy pamiętać, że jadąc z przyczepką bagażami tracimy gdzieś 25-30% więcej energii przynajmniej takie było moje wrażenie.
- Oczywiście nie ma szans na szaleństwa typu skoki i ekstremalne manewry ale to chyba jasne.
- jeśli myślimy o jednodniowych wypadach to oczywiście lepiej założyć mały plecak – przyczepka jest przeznaczona na dłuższe eskapady.
Podsumowując, przynajmniej na razie jestem z przyczepki bardzo zadowolony.
Oczywiście na prawdziwą ocenę trzeba będzie trochę poczekać bo po 150km, można tylko mówić o pierwszy wrażeniu a nie o szczegółowej recenzji.

No to tylko pozazdrościć. 🙂
Ja na razie męczę się na rowerku za 300 złotych.
A tak ogółem to świetne zdjęcia i teksty na blogu, przeczytałam chyba wszystkie posty o Indonezji i Kamerunie i jak znajdę chwilę to coś czuję, że przeczytam i resztę. 🙂
dzięki za entuzjastyczny post. Miło, że się blog podoba. Na pocieszenie powiem, że długi czas też jeździłem na niezłym zabytku 🙂